czwartek, 30 października 2008

Tikal.

30.10.2008
Tikal.

Flores to mała wyspa około 40 km od samego Tikal. Wyspa totalnie turystyczna, droga i nie bardzo ciekawa sama w sobie, ale za to dobra z niej baza wypadowa do Tikal. Jest na niej masa agencji, które organizują wyjazdy do największego osiedla Majów w Gwatemali, o dowolnej porze porannej, organizują powrót, jedzenie i przewodnika. My wybraliśmy opcję minimalną - tylko transport. Całą resztę zorganizowaliśmy sobie sami, bo już kilka razy okazało się, że takie rozwiązania wychodzą najtaniej, gdyż za każdą czynność ( czytaj pośrednictwo) agencje biorą swoją prowizję, choć z drugiej strony czasem da się wynegocjować taką cenę, że nadwyżka kompensuje czas, jaki trzeba by poświęcić, żeby zająć się tym samemu. Ale tym razem wzięliśmy tylko transport (o 8:00) i pojechaliśmy do długo oczekiwanego Tikal.

Trudno jest dobrze opisać to, co tam widzieliśmy, bo pewnie jest masa fantastycznych książek na ten temat, nie jestem archeologiem ani historykiem żeby się mądralować, ale znowu mieliśmy możliwość chodzić po miejscach, które ktoś wybudował prawie 2000 lat temu, dotykać tych samych kamieni zobaczyć choć część tego, co kiedyś było tętniącą życiem, 100 000-czną metropolią. Piramidy, świątynie, place, rzeźby i Stelle - to elementy, które stoją tam od wieków i czekają na oczy takich jak my, patrzą na nas jak zachwycamy się ich starością. My przeminiemy, a one będą nadal stały i patrzyły na kolejnych w dokładnie ten sam sposób. Chyba że w 2012, zgodnie z przepowiedniami Majów, nadejdzie koniec świata...

Największe wrażenie zrobił na nas widok z piramidy IV, skąd można zobaczyć horyzont wypełniony dżunglą. 20 kilometrów w przód i tył - morze dżungli. Niesamowite bogactwo drzew, roślin, zwierząt i wszystkiego, co kryć może tropikalny las. Jacy my wszyscy jesteśmy mali... Już po raz kolejny doznałem uczucia pyłowości na wyjściowym garniturze świata doczesnego. Nie dziwne, że Majowie założyli swoje osiedle właśnie tutaj. To jak środek wszechświata. Z przodu drzewa, z tyłu drzewa i 4000 budowli w mieście, które dziś nazywamy TIKAL. Tylko 15 procent kamiennych konstrukcji jest do dziś odkryte spod ziemi i roślinności, ale i tak robi to wielkie wrażenie.
Pogryzieni przez muszki i komary wróciliśmy zachwyceni do hotelu, zjedliśmy kolację, podjęliśmy decyzję, że nie jedziemy na Belize (to ze względów pogodowych - cały czas padał tam deszcz) i następnego dnia skoro świt czekała nas długa podróż do Meksyku, a dokładnie do Chetumal i wtedy mieliśmy zdecydować co dalej. Albo zostaniemy tam, albo pojedziemy dalej do Tulum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz